poniedziałek, 31 grudnia 2012

Indeks ksiąg zakazanych ("Obława" - Joanna Siedlecka)


Każdy doświadczony czytelnik wie, że książki, które "powinno" się czytać i te, które faktycznie w końcu się czyta, to zupełnie różna bajka. Ile razy całkiem szczerze pisaliście na cudzym blogu, że zazdrościcie komuś, kto znalazł czas na czytanie ksiażek z półki, na którą Wy tylko spoglądacie z pewną (stale rosnącą) nieśmialością?
Ja cierpię na ten syndrom, gdy przechodzę koło półeczki z etykietką "martyrologia". W bibliotece mrugają na mnie oczkiem kolejne tytuły, które wpisałam sobie na listę "przeczytać przed emeryturą", ale ja zazwyczaj pozostaję twarda i biorę kolejne amerykańskie czytadło (które zresztą na 90% okaże się potem niewypałem). Czasem nawet ściągam taką książkę z półki, ale wtedy pojawia się kolejny problem - stare zdjęcia. Nie te studyjne w sepii, ale raczej czarno-biale amatorskie z lat 40-stych i 50-tych, zazwyczaj mocno niewyraźne, gdzie nawet najprzystojniejszy facet wygląda jak Frankenstein.
Dlatego też "Obława" Joanny Siedleckiej z mało zachęcającym podtytułem "Losy pisarzy represjonowanych" czekała jakieś 2 lata na to, aż się zlituję i wreszcie ją przeczytam. No i jak zwykle okazało się, że głupio zrobiłam. Teraz musiałam doczytywać ksiażkę jednocześnie zarywając noce.. Gdybym miała zwyczaj obgryzać paznokcie z emocji, to pewnie też bym to robiła. Tytułowi "pisarze represjonowani" (ci bardzo znani i ci kompletnie zapomniani), to wcale nie były biedne zastraszone miśki, każdy z nich był Kimś, wcale więc nie wyglądalo to tak, że bezpieka ich flekowała, a oni w tym czasie grzecznie kulili się w kącie.
A materiały z IPN-u często okazały się kopalnia fascynujących szczegółów.
O samej książce można przeczytać więcej tu i tu, natomiast ja zachęcam do zapoznania się ze znalezionym przeze mnie rodzynkiem z rozdziału na temat autorów literatury dziecięcej. To lista książek dla młodszego czytelnika, przenaczonych do usunięcia z bibliotek i docelowo także zniszczenia. Momentami zaskakująca. Nie dziwi to, że znalazły się na niej pozycje na temat Piłsudskiego czy kresów, ale dlaczego wylądowały na niej JIK-owe "Przygody pana Marka Hińczy". Co takiego nieprawomyślnego znalazło się w tej ksiażce?
O tym - w jednej z najbliższych notek:).


Zdjęcia powinny powiększać się po kliknięciu.


czwartek, 13 grudnia 2012

"Rzym za Nerona" - J.I. Kraszewski

JIK-owy "Rzym za Nerona" był jednym z ostatnich kioskowych hitów lat póżnego PRL-u. Pamiętacie jeszcze te czasy, kiedy jeśli człowiek chciał sobie jakoś sensownie wypełnić biblioteczkę musiał mieć
znajomości w księgarni (lub, jeszcze lepiej, w wydawnictwie)? Ci, którzy mieli nieco bardziej minimalistyczne podejście i nie zależało im na hitach, takich jak "Przeminęło z wiatrem", mogli "meblować" półki zaopatrując się  w kioskach "Ruchu", gdzie było dostępnych kilka przykurzonych książeczek dziecięcych, reedycje przedwojennych książek kucharskich (nie do wykorzystania w czasach pustych półek) oraz JIK z wydawnictwa Novum.
Taką właśnie edycję przytaszczyłam do domu z biblioteki i dziś, gdy już jestem po lekturze, zastanawiam się, jakie były motywy wydania tej książki właśnie w tamtym czasie i w sporym, łatwo dostępnym nakładzie.
Najprawdopodobniej jednak ekonomiczne, gdyż "Rzym za Nerona" prezentuje treści nie będące na topie w postkomunistycznej Polsce, jest mianowicie... traktem religijnym, dość niebale przybranym w mocno prześwitujące szatki powieści.
Treść oscyluje nie tyle wokół perypetii dwójki bohaterów: Juliusza i Sabiny, ile raczej wokół ich drogi do nawrócenia na chrześcijaństwo.

Dwójka protagonistów miała ze sobą sporo wspólnego: obydwoje bogaci, choć starający się zachowywać wobec tego bogactwa postawę stoicką, obydwoje wychowani pod wpływem kultury helleńskiej. Nic dziwnego, że szybko się zaprzyjaźnili.
Gdy jednak w Rzymie zaczęła się szerzyć "chrześcijańska zaraza", zachowali się w sposób strasznie różny. Zdyscyplinowana intelektualnie Sabina uznała nową religię za logiczne dopełnienie nauk greckich filozofów i zaczęła wymykać się nocami na spotkania ze współwyznawcami w katakumbach. 
W tym samym czasie Juliusz, zamiast zadbać o swój duchowy rozwój, odkrywa,  że żywi do swojej przyjaciółki uczucia inne od platonicznych, jednocześnie zaś jej nocne
wyprawy doprowadzają do tego, że zaczyna się martwić o jej prowadzenie...
Niestety, w XIX wiecznej powieści o pierwszych chrześcijanach trudno spodziewać się większych niespodzianek. Prędzej  czy później wszyscy bohaterowie (poza Neronem) spotkają się na niebieskich pastwiskach.
Pozostaje jedynie otwarte pytanie, w jaki sposób na nie trafią - szybką ścieżka dla męczenników, bądź tą nieco wolniejszą - dla wyznawców.
Książka JIK-a, jak na dzieło okołoreligijne ma w sobie jednak pewną świeżość, niektóre tematy (np dlaczego chrześcijaństwo było atrakcyjne dla wykształconych Rzymian) były dla mnie zupełnie nowe, dlatego myślę, że spokojnie można ją polecić jako lekturę adwentową. Jeśli
ktoś oczywiście takowej poszukuje.

wtorek, 11 grudnia 2012

Podaj dalej: dwie książki do wzięcia

Akcję zapoczątkowała Giffin z blogu Magnolie.
W skrócie - polega ona na tym, że można zostać nowym posiadaczem książki, jednak pod warunkiem, że w zamian uwolni się własną.
Zasady akcji "Podaj dalej" (ze strony Giffin: http://magnolie.blogspot.com/)





1. Poniżej poda tytuł książki, którą oddam komuś z Was, wystarczy się zgłosić, ale... Osoba obdarowana lekturą będzie musiała także wziąć udział w akcji, to znaczy opublikować u siebie na blogu podobny post i wysłać w świat jedną książkę (oczywiście można więcej) w stanie co najmniej dobrym i o wartości podobnej do tej, którą otrzyma (odpadają wydania kieszonkowe itp.).

2. Z przyczyn technicznych w zabawie mogą wziąć udział tylko i wyłącznie osoby, które posiadają blogi. 

Postanowiłam nieco zdynamizować akcję i uwolnić dwie książki.
 
O książce Jakuba Małeckiego pisałam tutaj. Pod tym adresem znajdziecie ciekawą recenzję Paidei. Zachęcam do zapoznania się z tym ciekawym przykładem młodej polskiej prozy o fantastycznych korzeniach.

"Tort weselny" wygrałam ostatnio u maniiczytania i pochłonęłam od razu po wyciągnięciu z paczki. To historia pewnego wesela widziana z wielu punktów okraszona sporą dawką satyry. We Francji był to podobno wielki hit, u nas jakoś przemknął niezauważony, a szkoda. Świetna okazja, żeby pośmiać się z francuskich strasznych mieszczan, a przy okazji zastanowić się - czy polscy różnią się aż tak bardzo?
Recenzje:
Zapraszam do zgłaszania się po książki i deklarację kontynuacji zabawy. Na Wasze komentarze czekam do końca grudnia. 
Książki nie są pakietem, każda z nich będzie podróżować oddzielnie. Można zgłaszać się do obydwu z zaznaczeniem preferencji.
Jeśli do którejś z książek zgłosi się więcej osób, zwycięzca zostanie wylosowany. 

Zapraszam:).